TQM, czyli zarządzanie przez jakość, nie jest kolejną metodą, jak zarządzanie przez cele czy wyniki (stąd nazwa zarządzanie przez jakość jest myląca). Jest określany jako idea lub filozofia zarządzania organizacją. Jest ujęciem procesowym. Wychodzi z założenia, że przy właściwym (optymalnym) połączeniu opanowanych procesów uzyskujemy wynik, który zaspokaja potrzeby naszego klienta. Aby dokładnie to zrozumieć musimy dojść do technik stosowanych w TQM. Zanim jednak do nich przejdziemy niezbędne jest zyskanie wiedzy ogólnej. Zapamiętaj na razie, ze podejście często stosowane, polegające na optymalizacji poszczególnych procesów w firmie i następnie ich łączeniu jest błędne i kosztowne. Wynika to z prostego faktu, że optymalizacja jednego procesu prowadzi do suboptymalizacji całości, tak więc mimo, ze mamy idealny np. dział zaopatrzenia, który generuje nam absolutnie minimalne koszty, uzyskujemy duże straty z powodu wielu braków spowodowanych niską jakością materiałów i surowców. To właśnie jest suboptymalizacja. Nie należy pojęcia TQMu łączyć z pojęciem ISO 9000, gdyż są one zupełnie ze soba nie powiązane. W normach ISO 9000 wymagania są skierowane na opisanie elementów systemu jakości, a następnie stosowanie się do tych pisemnych procedur. TQM możemy wdrażać na dobrą sprawę bez papierów. Nie znaczy to oczywiście, że system zgodny z ISO 9000 jest zły - on po prostu realizuje inne cele niż TQM. TQM wymaga od każdego pracownika zaangażowania w system. Inaczej się nie da go wprowadzić i utrzymać. System zgodny z ISO 9000 można wprowadzić z nikłym poparciem najwyższego kierownictwa. Tymczasem TQM wprowadza przede wszystkim prezes / dyrektor przedsiębiorstwa, a inni mu pomagają! Nie wolno o tym zapominać. I jeszcze jedno - TQM to nie reengineering. Kilka amerykańskich firm wdrażając (a raczej myśląc, że wdrażają) TQM zaczęło od zwolnienia wszystkich pracowników z produkcji - zagłębiając się w te strony, zrozumiesz ogrom ich błędu. Ale wracając do tematu... Reengineering również jest zorientowany na procesy. Tyle, że w reengineeringu poprawiamy wybrane procesy - czyli... no właśnie, prowadzimy do suboptymalizacji.
No i to właściwie możemy uznać za koniec wprowadzenia. To co tu zostało napisane to jedynie początek. Za wcześnie jeszcze na wnioski. Proponuję teraz przejście do kolejnej strony. Wciśnij więc klawisz "wstecz", "back" czy jak się on u Ciebie nazywa i wybierz kolejną stronę.
Wcześniej mam jednak dla Ciebie propozycję. Gdy klikniesz tutaj znajdziesz wiele tłumaczeń skrótu TQM. Wszystkie zabawne, niektóre złośliwe. Pamiętaj, że zachowując powagę nigdy nie wdrożysz TQMu w swojej firmie. Ludzie muszą polubić to co robią, musi ich to bawić, aby robili to chętnie. Nie ma innej drogi - motywacja zewnętrzna (materialna czy niematerialna) ma swoje ograniczenia, które być może przy zarządzaniu przez cele czy wyniki nie się nie ujawniają, jednakże w TQMie spotkasz je na samym początku.
(…)
… przemysłu włókienniczego i, że będzie właśnie w tym przemyśle pracował. Ale gdzieś około 1942 roku zainteresowała go bardzo statystyka i ona stała się jego pasją życiową. Po wojnie wykonywał eksperymenty służące opanowaniu produkcji penicyliny i tam jego nazwisko zyskało rozgłos. Taguchi zajął się projekowaniem eksperymentów - czymś, o czym większość normalnych ludzi (nie związanych z jakością czy inżynierią) nie ma pojęcia. Napisał książkę na ten temat, a w kilka lat później wydał kolejną, w której pisał o wskaźniku sygnału do zakłóceń - były to początki jego teorii. Odwiedził kilkukrotnie USA, gdzie spotkał się z... Shewhartem, oczywiście. Taguchi urodził się w mieście słynącym z produkcji kimon. Oczywistym dla niego było, że jego studia będą dotyczyły przemysłu włókienniczego…
… przerobić na wiarę, nazywał się Adolf Hitler. Z tego jak skończył wnoszę, iż nie warto. Zauważyłem, że niektórzy popadają (przejściowo na szczęście) w pewien rodzaj amoku i przyjmują "wiarę" w TQM bezkrytycznie i całkowicie. Na szczęście realia polskich przedsiębiorstw nie pozwalają na długo oderwać się od ziemi.
…
…, który zaspokoi wszystkie jego potrzeby w danym segmencie? Pamiętaj o nieuświadomionych potrzebach! 3. Przetłumacz te potrzeby na język organizacji. Że co? Że on chciałby takie fajfuśne ustrojstwo co by pinkało jak się je buchnie? A cóż to do ciężkiej cholery znaczy?! Tak, to skrajny przypadek. Jeśli czytałeś kiedyś listy do św. Mikołaja pisane przez dzieci, to nie powinien Ci być obcy. Jednakże klient…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)