Filozofia jako terapia
109. Słuszne było to, że nasze rozważania nie powinny być rozważaniami naukowymi. Doświadczenie, 'że wbrew naszym oczekiwaniom to a to da się pomyśleć' - cokolwiek to może znaczyć - nie mogło nas interesować. (...) Nie wolno nam też formułować żadnych teorii. W naszych rozważaniach nie może być nic hipotetycznego. Wszelkie wyjaśnianie musi zniknąć, a jego miejsce winien zająć tylko opis. A opis ten otrzymuje swe światło, czyli swój cel, od problemów filozoficznych. Nie są to, rzecz jasna, problemy empiryczne, gdyż rozwiązywane są przez wgląd w sposób działania naszego języka, taki mianowicie, że zostanie on rozpoznany: wbrew skłonności, by go zrozumieć opacznie. Problemy rozwiązuje się tu nie drogą gromadzenia nowych doświadczeń, lecz przez zestawianie rzeczy dawno znanych. Filozofia jest walką z opętaniem naszego umysłu przez środki naszego języka. 110. "Język (albo myślenie) jest czymś jedynym w swoim rodzaju" - okazuje się, że jest to przesąd (nie błąd!), wywoływany przez złudzenia gramatyczne. I na te złudzenia, na owe problemy, pada teraz cały patos. 111. Problemy, które rodzi błędna interpretacja naszych form językowych, mają charakter głębi. Są to głębokie niepokoje, zakorzenione w nas tak głęboko, jak formy naszego języka; a ich znaczenie jest tak wielkie, jak doniosłość naszego języka. Zastanówmy się: czemu odczuwamy żart gramatyczny jako głęboki? (A przecież to jest właśnie głębia filozoficzna.) (...) 114. Traktat logiczno-filozoficzny, 4.5: "Ogólna forma zdania ma postać: jest tak a tak". - Oto zdanie z rodzaju tych, jakie powtarzamy niezliczoną ilość razy sądząc, że idziemy tu wciąż od nowa śladem natury, gdy tymczasem idziemy jedynie śladem formy, przez którą na nią patrzymy. 115. Więził nas pewien obraz. Nie mogliśmy wydostać się, bo tkwił w naszym języku, a ten zdawał się go nam nieubłaganie powtarzać. 116. Gdy filozofowie posługują się pewnym słowem - takim, jak "wiedza", "istnienie", "przedmiot", "Ja", "zdanie", "nazwa"- i usiłują uchwycić istotę rzeczy, trzeba sobie zawsze zadać pytanie: czy w języku, w którym słowo to jest zadomowione, faktycznie używa się go kiedykolwiek w taki sposób? To my sprowadzamy słowa z ich zastosowań metafizycznych z powrotem do codziennego użytku. 117. Mówią mi: "Rozumiesz przecież to wyrażenie? Otóż w tym znaczeniu, jakie znasz, ja też go używam". - Jakby znaczenie było jakąś otoczką towarzyszącą słowu w każdym jego zastosowaniu. Gdy np. ktoś powiada, że zdanie: "To jest tu" (przy czym wskazuje jakiś przedmiot przed sobą) ma dla niego sens, to niech się zastanowi, w jakich konkretnych okolicznościach zdania tego faktycznie się używa. W tych bowiem ma ono sens. 118. Skąd się bierze doniosłość takich rozważań, skoro zdają się one jedynie burzyć wszystko, co interesujące, tzn. co wielkie i ważne? (Niejako wszelkie budowle, zostawiając jedynie gruzy i rumowiska.) Burzymy jednak tylko zamki na lodzie, odsłaniając podłoże językowe, na którym stały.
(…)
… można urwać. - Będzie się rozwiązywać problemy (usuwać trudności), a nie jakiś jeden problem. Nie ma czegoś takiego jak metoda filozofii, są natomiast różne metody, niejako różne terapie. Źródło: Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 1972
…
… albo niepodobieństwu, mają rzucić światło na panujące w naszym języku stosunki. 131. Albowiem niesprawiedliwości czy jałowości naszych stwierdzeń da się uniknąć w ten tylko sposób, że wzorzec zostanie pokazany jako to, czym jest: jako obiekt porównawczy, jako swego rodzaju miara; a nie jako powzięte z góry mniemanie, któremu rzeczywistość musi odpowiadać. (Dogmatyzm, w który podczas filozofowania tak łatwo popadamy…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)