Problemy wynikające z relacji politycznych
Pomimo, że ta sfera problemów, pytań czy konfliktów w obszarze działań turystyki jest w mentalności wielu nie tak istotna, jak poprzednia, to rzecz jednak ma się dokładnie odwrotnie. Pytaniem kluczowym jest to - czy etyczne jest zostawianie swych pieniędzy w krajach łamiących prawa człowieka?
Coraz dalsze wyjazdy powodują, że coraz częstsze są wybory moralne.
Klasycznym przykładem mogą być pytania związane z Tybetem. Zdaniem wielu, dopóki jest on w rękach Chin dopóty zachodni turyści powinni go omijać”.
Postawienie tak radykalnej tezy nie wywołało, co jednak ciekawe, zachwytu w łonie takiej organizacji, jak Free Tibet. Organizacja orzekła: „Gdy chodzi o kwestie etyczne związane z podróżą do Tybetu, nie ma prostych odpowiedzi. Niech każdy decyduje za siebie”.
Podobnie Dalajlama nie zaleca rezygnowania z podróży, ale uważa wręcz, że ludzie z Zachodu powinni jeździć do Tybetu. Im więcej turystów go odwiedzi, tym lepiej - bo dzięki temu więcej ludzi zrozumie, w jakiej opresji żyją jego mieszkańcy.
Dalajlama i działacze tybetańscy podkreślają zdecydowanie, że nie istnieje prosty związek między rozwojem ruchu turystycznego a umacnianiem rządów dyktatorskich.
Dylematy, tutaj zarysowane można ująć także w formie pytanie: co świat zachodni powinien podjąć wobec Chin? Kirstges : „kontakty z Europejczykami są korzystne dla społecznego rozwoju Chin, dzięki nim bowiem znikają uprzedzenia i rodzi się zrozumienie dla zachodniego punktu widzenia, nawet dla krytyki, również za łamanie praw człowieka”
Z kolei Aung San Suu Kyi, przywódczyni opozycji birmańskiej, twierdzi inaczej. Apeluje do zachodnich turystów, aby od jej kraju trzymali się z daleka. Według niej, turystyka „przedłuża trwanie birmańskiego reżimu, dlatego odwiedzanie Birmy jest równoznaczne z jego wspieraniem”..
Pytanie jest bezwzględnie ważne - czy należy spędzać wakacje w krajach, którym daleko do respektowania zasad demokracji i poszanowania ludzkich praw?
Zauważmy, że jest to wyjątkowo trudny dylemat.
Zwolennicy turystycznego bojkotowania dyktatur podkreślają, że dochody z turystyki umacniają reżim, w mniejszym lub większym stopniu, ale jednak zawsze.
Z kolei, przeciwnicy turystycznego bojkotowania dyktatur, zwracają uwagę, że na turystyce zyskują też zwykli ludzie - właściciele hotelików i barów, rzemieślnicy produkujący lokalne wyroby, sprzedawcy, kierowcy autokarów, przewodnicy. Ponieważ kraje dyktatorskie z reguły są biedne, to właśnie dzięki turystom miliony ludzi zyskują środki do życia.
O randze problemu może świadczyć jeden fakt. Jakiś czas temu, w Wielkiej Brytanii wydano przewodnik turystyczny po Birmie. Został on wydany przez renomowaną firmę Lonely Planet.
(…)
… można było zbudować luksusowe kompleksy hotelowe, inni kierowani są do przymusowej pracy. Stwierdza się zgodnie, że infrastruktura turystyczna „pożera ludzi”.
Z drugiej strony, trzeba zauważyć - podkreślają mniej rygorystyczni komentatorzy, że gdyby w turystyce kierować się surowymi kryteriami respektowania demokracji czy szerzej etyki. Wynikiem takiego rygoryzmu moralnego,. Byłoby ostatecznie to, że prawdziwie…
… „to przecież najbardziej nieetyczna podróż, jaką można sobie wyobrazić” [Chris Brazier, naczelny „New Internationalist”]
Zdaniem kierownictwa wydawnictwa wydanie przewodnika nie jest równoznaczne z popieraniem birmańskich generałów. Edytorzy podkreślali, że we wstępie omówiono sytuację polityczną Birmy. Obok argumentów przemawiających za podróżą przedstawiono też argumenty przeciw
Birma uchodzi jednak za przypadek…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)