Wykład - mowa ciała

Nasza ocena:

3
Pobrań: 154
Wyświetleń: 1043
Komentarze: 0
Notatek.pl

Pobierz ten dokument za darmo

Podgląd dokumentu
Wykład - mowa ciała - strona 1

Fragment notatki:

Mowa ciała, czyli układ wspomagania
Od razu wyjaśniam, że nie chodzi tu o komunikację pozawerbalną. Przewrotność tego tytułu pokazuje, że mówimy nie tylko ustami, ba, nawet nie wyłącznie narządem głosu, ale całym ciałem. Powszechnie panujący stereotyp każe sądzić, że ćwiczenia w zakresie emisji głosu wykonują wyłącznie śpiewacy operowi, stojąc sztywno przy fortepianie, na którym ich mistrz wygrywa jedną ręką krótkie melodie do wielokrotnego powtarzania. Otóż nic bardziej mylnego! Emisja głosu w równym stopniu dotyczy śpiewu, jak i mowy, a jej ćwiczenie powiązane jest nierzadko z ruchem na pograniczu baletowego pas. Najważniejsza jest postawa. Od niej zależy jakość brzmienia naszego głosu. Wszelkie, nawet niewielkie napięcia, wpływają na podniesienie jego wysokości, niekorzystne dla uszu słuchaczy. Warto w tym miejscu przypomnieć, jak wygląda prawidłowa postawa mówcy. Jeżeli przemawiamy na stojąco (nasz głos bardzo to lubi, ponieważ mamy „odsłoniętą” przeponę i mięsień prosty brzucha), starajmy się, aby ciężar naszego ciała był rozłożony równomiernie na obie nogi rozstawione w lekkim rozkroku (mniej więcej na szerokość bioder). Odciążymy w ten sposób kręgosłup i zlikwidujemy niepotrzebne napięcia w obrębie pleców i karku. Przemawiając na siedząco, pamiętajmy, by obie nogi były oparte o podłogę (i ugięte pod kątem 90°). Stanowczo niewskazane jest zakładanie nogi na nogę. Plecy powinny być proste i swobodnie spoczywać na oparciu krzesła, ale nie można ich ani usztywniać, ani nadmiernie rozluźniać. Wszelkie napięcia mięśniowe, niewynikające z utrzymania prawidłowej postawy, mają duży wpływ na zmianę brzmienia i wysokości naszego głosu. Niezwykle ważne jest też trzymanie głowy. Często różni mówcy trzymają ją zbyt wysoko, i to nie w przenośni, a w praktyce. Nadmierne unoszenie głowy powoduje usztywnienie mięśni karku i szyi, prowadzące do zaciskania gardła, upośledza pracę żuchwy, której blokowanie wpływa na wystąpienie szczękościsku. Mówienie staje się wówczas walką z fizycznymi ograniczeniami, które sami sobie stwarzamy. Jeżeli dołożymy do tego stan emocjonalny (z tremą na czele), mówienie ostrym, piskliwym głosem, w dodatku przez zęby, mamy zagwarantowane. Podobnie zresztą, jak fizyczne zmęczenie krtani, gardła i całego ciała. I jeszcze jeden czynnik - praca narządów artykulacji i rezonatorów, czyli nasady. Wydać z siebie głos to jeszcze nie wszystko. Trzeba umieć kontrolować ten proces. Szkoda zatem, że tylko zawodowi, wyszkoleni mówcy to potrafią. A przecież, tak naprawdę, jest to czysta fizjologia. Wystarczy przyjrzeć się dzieciom (od niemowlaka do przedszkolaka), żeby zaobserwować, że im głośniej chcą zaznaczyć swoją obecność, tym bardziej widać prawidłową pracę ich ciała: głęboki wdech wypełniający klatkę piersiową, piękne podparcie przeponowe, wręcz wzorcowo otwarte gardło, właściwą pracę jamy ustnej i rezonatorów, na które taki malec kieruje strumień powietrza pod odpowiednim ciśnieniem. Z doświadczenia wiemy, że dzieci potrafią „włączyć syrenę” na bardzo długo i nigdy nie kończy się to atakiem kaszlu, lecz raczej spazmatycznym szlochem wynikającym ze zmęczenia mięśni oddechowych. Każdy z nas, będąc dzieckiem, też miał taki dar. Z czasem jednak, w wyniku dorastania, dojrzewania oraz zaniedbania, stopniowo go tracimy. Co ciekawe, o ile w wypadku dziewcząt tor oddechowy zmienia się fizjologicznie na tzw. szczytowy (czyli szczytem klatki piersiowej), ze względu na przygotowywanie się ich organizmu do pełnienia funkcji macierzyńskich, o tyle u chłopców pozostaje on taki, jak w dzieciństwie (za to mutacja głosu związana ze zmianami w krtani przebiega u nich bardziej burzliwie), a tymczasem mężczyźni często oddychają płytko i szczytowo jak kobiety. Czyżby przez empatię? ... zobacz całą notatkę



Komentarze użytkowników (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz