Fragment notatki:
Jan Józef Szczepański, Przed nieznanym trybunałem
W służbie Wielkiego Armatora Refleksja wyjściowa - co autor zrobiłby na miejscu Lorda Jima, skoczył do szalupy i zostawił „Patnę” swojemu losowi czy też nie...? Wniosek - krytyczny moment próby zawsze przychodzi niespodziewanie, nie można się przygotować. Kiedy myśli „moje pokolenie”, widzi 20-latków z czasów okupacji, bo tamte lata „ukazują ich jako odrębną falę na rzece historii”. Odważni, ofiarni, pierwsze pokolenie, które wyzbyło się piętna przekleństwa i świętości, poczucia pokuty i misji itp. itd. Pokolenie ozdrowieńców, ludzi normalnych. Popularne wśród nich było powiedzenie „świat nieskażony wzniosłym kalectwem” i „sytuacje conradowskie” (określenie zawisłej nad nimi groźby). Chcieli się oderwać od groźby polskiego fatum, odciąć od romantycznych bohaterów i wyznaczyć granice kompromisu między koniecznym ryzykiem i słabością, między obowiązkiem i tchórzostwem. Przed strachem anonimowej śmierci kryli się za wiarą w konieczność walki i zachowania honoru, to była religia ich czasów. Potrzebowali natychmiastowych zapewnień dla niepodważalnego TAK TRZEBA, uzasadnienia ich wyborów. Skuteczniej niż inni, uzasadnień takich dostarczał Conrad. ∗∗Jedna z tzw. „sytuacji conradowskich” z życia Szczepańskiego: do jego warszawskiego mieszkania przyszedł przyjaciel z dzieciństwa, Jurek, teraz ścigany przez gestapo początkujący żołnierz Kedywu - elity podziemia. Przez lata był tzw. klasową ofermą, wydelikaconym jedynakiem, obiektem żartów i różnych „prób”. Jego matka zmarła na zawał w trakcie kampanii wrześniowej ze strachu o życie ukochanego syna, a ojciec wyjechał do Wiednia i został volksdeutschem. Jurek twierdził, że taką hipotekę można opłacić tylko największym ryzykiem, najtrudniejszą walką z samym sobą, z własną przeszłością. Siedział w mieszkaniu i czytał, w końcu wpadł mu w ręce „Lord Jim”. Zwrócił uwagę zwłaszcza na fragment „co życie może być warte, jeśli honor jest stracony”. Postanowił wrócić do Wwy. Tłumaczenia, że to niepotrzebne i dziecinne ryzyko nie trafiały do niego. Ale Jurek w losie Jima wyczytał alegorię swojego własnego losu, wyczytał ostrzeżenie. Nie chciał przedwcześnie ulec panice, kiedy istniała szansa, że może jeszcze uratować jakiś ludzi z Kedywu, wracając do mieszkania i likwidując wszystkie ślady kontaktów z podziemiem. Mówił, że nie chce wiecznej hańby, którą się płaci za jedną chwilę słabości. Wrócił do Wwy, został rozstrzelany w publicznej egzekucji na Solcu, z ustami zalepionymi plastrem.
∗∗Jurek traktował literaturę zbyt poważnie, przypłacił to życiem. Nie przyszło mu do głowy, że Patna i Patusan to część teoretycznej gry, rodzaj teatru. Szczepański gani impulsywność i lekkomyślność decyzji przyjaciela, ale podziwia jego decyzję i jej mitologiczne uzasadnienie, bo chociaż było to działanie bezskuteczne, a może nawet niepotrzebne nikomu, to jednak zgodne z nie podlegającym dyskusji nakazem TAK TRZEBA. Ich pokolenie potrzebowało metafizyki - działający przeciw Dekalogowi, anonimowi, szukali jakiejś wyższej instancji, zdolnej ich uświęcić we własnych oczach. Metafizyka Conrada jest nacechowana dumną rozpaczą, determinacją własnoręcznego stworzenia sobie sensu istnienia. Teza „świat jako zasadzka?”. Wszystko co nas w życiu spotyka jest potencjalnym zagrożeniem, a my musimy starać się wrócić z tej „awanturniczej włóczęgi po morzach” z czystym sumieniem, dla „zdania rachunku”. Przed kim? Przed duchem kraju, „niemym przyjacielem, sędzią i natchnionym doradcą”, sło
(…)
… tych pojęć. Pamiętano tylko o surowym i nie podlegającym interpretacjom prawie, w imię którego umierali. Nie potrzebowali identyfikacji conradowskiego Prawodawcy, bo nie osoby, ale reguł postępowania potrzebowali przede wszystkim. Nigdy nie sformułowana dosłownie alegoria Wielkiego Armatora, rządzącego kupiecką cywilizacją Anglii nawiązuje do Boga Starego Testamentu - brak mu miłosierdzia. Wszystkie statki Wielkiego Armatora toną u kresu podróży. A mimo to, dla pokolenia okupacyjnego Conrad był prorokiem nadziei. Ludzie wierzyli, że po prostu nie potrafił albo nie odważył się jej nigdy wyrazić słowami, ale to nie znaczy, że jej nie miał...
Święty
Pod koniec lipca albo na początku sierpnia 1941 r. Karl Fritzsch wybierał na placu apelowym w Oświęcimiu 10 więźniów, którzy mieli umrzeć śmiercią głodową…
… z paki w Kalifornii, na uniwersytecie w Berkeley szybko pozyskał zwolenników swojej wizji świata (można mieć wszystko za darmo, bo rzeczy jest dużo, a więc nie znaczą one nic i trzeba je mieć za nic). Śpiewał rzeczy typu „nigdy nie ucz się kochać”, a potem pytał (zawsze jakiejś ładnej dziewczyny) czy „gotowa jesteś umrzeć?”. Zyskał sławę mędrca i ogromną popularność. Przenosi działalność do mekki ruchu hippisowskiego. Haight-Ashbury, dzielnicy San Francisco. Tam „skombinował” sobie dziewczyny do późniejszego haremu i komuny. Oprócz wspaniałych ponoć doznań seksualnych, młode adeptki czekało wiele rytuałów, np. postrzyżyny. W czasie transu po LSD Manson przeżył Drogę Krzyżową. Doświadczenie to korespondowało z jego nazwiskiem (Man-son, Syn Człowieczy). Uznał się za Chrystusa. Dokonał orientalno…
… będzie dla nas Kolbe?
Piąty Anioł
12 październik 1969 r., Dolina Śmierci, aresztowanie 27 osób za kradzieże i paserstwo. Przywódcą grupy był 34-letni Charles Manson (po każdym jego słowie ludzie mówili „amen”). W USA to era szczytowego nasilenia się akcji protestacyjnych i rozkwitu hippisowskiej subkultury. Atmosfera narkotycznego mistycyzmu, erotyki, negacji i rozczarowania cywilizacją. Manson połowę życia spędził…
…-chrześcijańskiego synkretyzmu, w myśl którego jego nowa gmina stała się komuną erotyczną. „Mesjasz” z rodziną przeniósł się do Hollywood, gdzie próbował zrobić karierę piosenkarza. Bez skutku. Ale za to rola Chrystusa-Fauna świetnie sprawdzała się na nowym terenie. Poznał tam aktora Beausoleil, który uważał się za szatana i praktykował czarną magię, sadyzm i wszelkie perwersje seksualne. Do spodziewanej walki dusz…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)