Krąg społeczny Oczywiście ludzie wchodzą w interakcje nie tylko z przedstawicielami tych samych pozycji społecznych, ale także z zajmującymi pozycje odmienne. To banalne spostrzeżenie prowadzi nas do drugiego typu konfiguracji pomiędzy pozycjami. Otóż, jeśli weźmiemy dowolną pozycję, to jej atrybutem ‐ czwartym w kolejności, po roli, otoczce ideologicznej i typowych interesach ‐ jest zestaw typowych innych pozycji, z którymi jest powiązana, a zatem typowych kierunków interakcji i typowych partnerów, z którymi nawiązuje kontakt każdy, kto pozycję tę zajmuje. Lekarz, z racji swojego statusu, kontaktuje się i wchodzi w interakcje nie tylko z innymi lekarzami, ale z pacjentami, pielęgniarkami, rejestratorkami, laborantami, rehabilitantami, technikami rentgenowskimi, dyrekcją szpitala, agentami ubezpieczeniowymi, urzędnikami kas chorych itp. Profesor uniwersytetu, z racji bycia profesorem, wchodzi w stosunki społeczne nie tylko z innymi profesorami, ale także ze studentami, doktorantami, asystentami, sekretarkami, kwestorem, dziekanami, rektorami itp. Można by obrazowo powiedzieć, że każdą osobę zajmującą daną pozycję społeczną otacza krąg typowych partnerów. A bardziej abstrakcyjnie, że niezależnie od konkretnych osób, każdą pozycję społeczną otacza krąg innych pozycji powiązanych z nią typowymi dla niej stosunkami społecznymi. Proponuję, aby dla opisania tej konfiguracji pozycji przyjąć nazwę krąg społeczny, a każdą pozycję w obrębie kręgu społecznego nazywać pozycją perymetryczną. Ważna konsekwencja istnienia kręgów społecznych wynika z tego, że ‐ jak pamiętamy ‐ każdy stosunek społeczny zakłada pewną wiązkę wzajemnych oczekiwań partnerów wobec siebie, mieszczących się w przypisanej pozycji roli. Otóż, często zdarza się, że oczekiwania rozmaitych partnerów zajmujących pozycje perymetryczne są odmienne, a nawet sprzeczne. Zobaczmy przykład profesora medycyny. Studenci oczekują od profesora pełnego oddania się dydaktyce, doskonale przygotowanych wykładów, wnikliwych konsultacji, łagodnego oceniania na egzaminach. Organy nadzorujące dydaktykę żądają rygoryzmu na egzaminach, licząc na niezbędny odsiew studentów. Koledzy naukowcy kładą większy nacisk na prowadzenie nowatorskich badań, liczne publikacje, udział w konferencjach i sympozjach. Liczą też na wnikliwe i szybkie recenzje ich dorobku, wspieranie wniosków awansowych, opiniowanie grantów. Pacjenci oczekują częstych wizyt na oddziale szpitalnym, głębokiej analizy ich przypadku, dokonanych ręką profesorską operacji, nowoczesnej terapii, osobistej troski i współczucia. Kierownictwo szpitala chciałoby, aby profesor konsultował jak najwięcej pacjentów, bo to przynosi efekty finansowe. Władze uniwersyteckie żądają udzielania się w rozmaitego rodzaju komisjach, członkostwa w radach wydziału czy posiedzeniach senatu, pełnienia funkcji dziekańskich czy rektorskich. Dyrekcja szpitala powierza funkcję ordynatora. Asystenci czy doktoranci liczą na łagodnego i wyrozumiałego mistrza, który zdobędzie dla nich stypendia i granty badawcze, a dyrekcja instytutu na twarde wymuszanie postępów naukowych i ustrzeżenie pracowników od rotacji. Mówiąc przenośnie, profesor medycyny musi tańczyć równocześnie do taktu różnych orkiestr albo grać naraz kilka różnych scenariuszy. A precyzyjniej ‐ w jego roli związanej z pozycją profesorską mieści się w istocie cały kompleks różnych segmentów roli dyktujących pożądane relacje z różnymi pozycjami perymetrycznymi. Gdy wymagania różnych segmentów są niespójne, rozbieżne
(…)
… przede wszystkim na badania naukowe i publikacje. Potem na kształcenie doktorantów, a dopiero na końcu na dydaktykę podstawową dla magistrantów. Najważniejsi są „równiʺ (peers), czyli środowisko innych badaczy. Ułatwia to rozwiązywanie konfliktów, ale zarazem prowadzi do obniżenia zaangażowania dydaktycznego i gorszych wyników kształcenia. Odwrotnie było na przykład w uczelniach radzieckich, oddzielonych od instytutów badawczych. Tam chodziło przede wszystkim o odpowiednią indoktrynację studentów. Podobnie do dzisiaj u nas w uczelniach niższej rangi kładzie się nacisk na kształcenie na poziomie elementarnym, ciągłe zwiększanie liczby studentów i obciążeń wykładowców. Prowadzi to do zmniejszenia lub nawet zaniku aktywności badawczej i w efekcie zmienia uniwersytet w placówkę szkolną, w której przekazuje się studentom…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)