Ataki terrorystyczne 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych i ich implikacje międzynarodowe. Wydarzenia 11 września 2001 r. doczekały się różnych interpretacji. Postrzegano je jako symboliczny akt desperackiego protestu wywłaszczonego Trzeciego Świata, jako sprytny chwyt wytrwałych graczy świadomych słabych punktów hegemona, w końcu jako początek trzeciej wojny światowej między radykalnym islamem a zmodernizowanym Zachodem. Tak czy inaczej, trudno wątpić w historyczne znaczenie tego dnia - tragicznego, ale i przełomowego - w którym epoka pozimnowojenna dobiegła końca. Nie oznacza to oczywiście, że wszystko zmieniło się w jednej chwili, ani że pewne procesy przestały się toczyć po staremu. Chiny nie przestały się rozwijać, Rosja nie weszła na drogę normalnej demokracji burżuazyjnej, zamachy nie zmieniły też podziału bogactw na świecie. Nie da się jednak zbagatelizować tego wydarzenia, podobnie jak nie dało się uciec od świadomości, że katastrofa już od pewnego czasu wisiała w powietrzu. W interpretacjach epoki pozimnowojennej można było odnaleźć przekonanie, że coś w rodzaju zamachów z 11 września było prawdopodobne. Autorzy spisku od dawna zapowiadali, że zaatakują Stany Zjednoczone. Dokonali nawet wcześniejszego zamachu bombowego na World Trade Center w 1993 r. i nie pozostawiali wątpliwości, że uderzą ponownie. Tak też się stało 11 września 2001 r., kiedy dwa spośród czterech samolotów z dwudziestoma islamistami - w zdecydowanej większości Saudyjczykami - na pokładzie uderzył w bliźniacze wierze WTC na dolnym Manhattanie, a trzeci w Pentagon zabijając prawie 3 tys. osób i zmieniając prawdopodobnie na zawsze bieg dziejów historii.
11 września nie powinien być szczególnym zaskoczeniem. Rozwój radykalnego ruchu islamskiego postępujący od końca lat 70.,nieustanny zamęt w całym regionie bliskowschodnim, ścisłe związki USA z Izraelem, kilka wcześniejszych zamachów łączonych z osobą bin Ladena, wreszcie fakt, że Stany Zjednoczone od pewnego czasu ignorowały niepokojące procesy zachodzące w Pakistanie, Arabii Saudyjskiej czy Afganistanie - wszystko to współtworzyło warunki, w których nienawiść i przemoc mogła sięgnąć nowojorskich i waszyngtońskich ulic. Bardziej może zaskakująca była interpretacja zamachu, na jaką zdecydowały się Stany Zjednoczone, i sama ich reakcja. Już po kilku dniach USA wypowiedziały „wojnę” międzynarodowemu terroryzmowi, która wg Busha miała być nie mniej długa i niebezpieczna od zakończonej już zimnej wojny. Wojna z terroryzmem miała się toczyć na kilku różnych poziomach i składać z paru etapów. Pierwsza faza przewidywała zajęcie Afganistanu i - przede wszystkim - usunięcia reżimu, który wspierał bin Ladena. To tylko nieznaczna część nowej, zaostrzonej amerykańskiej strategii, zgodnie z którą terroryzm islamski należało atakować nie tylko w jednym kraju, lecz w tych wszystkich dość licznych państwach, które w przeszłości i obecnie w jakiejkolwiek formie popierały terrorystów. W ten sposób kształtowała się nowa epoka.
(…)
… potwory reżim, który nie tylko prześladował własnych obywateli i popierał zamach z 11 września (nieprawda), ale do tego zgromadził wielkie zapasy broni masowego rażenia i z powodzeniem mógł się nią teraz podzielić z zaprzyjaźnionymi terrorystami. W miarę mobilizacji niebagatelnych sił amerykańskich stało się jasne, że w nowej epoce wzmożonych niebezpieczeństw nader gwałtownie rozszerza się waszyngtońskie…
… opowiadali się przeciw wojnie w Iraku, podczas gdy nowe państwa członkowskie stanęły po stronie Stanów Zjednoczonych.
Jednoznaczne poparcie Stanów Zjednoczonych i udział w irackiej koalicji wywindowały na niespotykany dotąd poziom pozycję Polski w stosunkach międzynarodowych. George W. Bush podczas wizyty w USA prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mówił, że dzisiaj, nie mam lepszego przyjaciela w Europie…
…, nawet realiści uważali, że sprawy zaszły za daleko. Oponenci ostrzegali, że nowy trwały kurs, przypominający powrót imperializmu, nie uczyni świata bezpieczniejszym, a może tylko pogorszyć sytuację. Nie znajdowano zresztą żadnych gwarancji, że jest to w ogóle skuteczny sposób walki z terroryzmem.
Zagraniczne reakcje na serię dramatycznych wydarzeń przybierały różne formy. Wielu zdecydowało się stanąć u boku…
… na nowe wcielenie imperializmu. Jednym z wielu skutków rozpoczęcia wojny z terroryzmem był rozwój w samych Stanach Zjednoczonych i poza nimi gorącej debaty wokół tego, czy jesteśmy świadkami powstawania imperium nowego typu. Nikt nie przeczy, że USA przyszło stawiać czoła poważnemu przeciwnikowi, ani, że mają po Tymu ogromne możliwości. Pozostawało jednak wątpliwe, czy mobilizacja tej potęgi zapewni…
…, które miało przynieść zaangażowanie naszych firm w odbudowę tego kraju. Nadzieje te oprócz kilku kontraktów na dostawę uzbrojenia nie spełniły się.
Jeśli zaś chodzi o walkę z terroryzmem, to trauma i frustracja nie pomaga nam w rozumieniu świata i podejmowaniu racjonalnych decyzji, przeciwnie, aż nazbyt często blokuje myślenie. Należy więc zwrócić uwagę na stwierdzenie: „poznaj język wroga, a znajdziesz…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)