Eliza Orzeszkowa Cham I
Miał ponad 40 lat, co było widać po zmarszczkach na czole. Włosy miał przerzedzone i siwiejące na skroniach. Wyglądał jednak czerstwo, silnie i poważnie zarazem. Był rybakiem, całe dni i część nocy spędzał na wodzie. Miał trochę za chudą i za długą twarz. Dwoje jego oczu miało błękitne i czyste źrenice, a wejrzenie było poważne i nieruchome. Postać miał silną, wysoką i kształtną, było w niej czuć powagę i zamyślenie. Gdy miał 18 lat, ojciec ożenił go z dziewką z sąsiedniej wsi, bo w chacie nie było gospodyni. Była łągodna i pracowita, ale głupkowata i brzydka. Żyli spokojnie i zgodnie, ale ona zmarłą po kilku latach, nie zostawiła mu dzieci. Wkrótce potem umarł jego ojciec. Pozostał sam, bo młodsza o 12 lat siostrę wydał za mąż. Wieś była nieduża, jego chata była na wysokim brzegu Niemna, stała pod borkiem sosnowym. Nie miał żadnych zwierząt, ani pomocników, ziemi też prawie nie miał. Był tam kawałek warzywnego ogrodu, jego ojciec żył z tkactwa, które wówczas kwitło w tej wsi. Jego jednak coś ciągnęło do rzeki. Lubił jej nieskażone powietrze i niebo. Już w dzieciństwie strugał czółna i gdy tylko dorósł, został rybakiem. Kiedyś czasem chodził do karczmy, ale wódka mu nie smakowała nie lubił też tańców i gawęd. Sam sobie gotował i doił krowę, którą do obory przypędzał mu wspólny wiejski pastuch. Oprócz siostry i szwagra, raczej nie spotykał się z ludźmi, u nie przesiadywał pod ściańą zimą, gdy na rzece był lód. Lubił ludzi, nie chciał nikomu szkodzić i kłócić się, oddawał przysługi, pomagał, a zaczepiony zawsze życzliwie odpowiadał. Jednak trochę unikał ludzi. Zawsze mówił po cichu i powoli, rzadko się uśmiechał. Ale ni był smutny, raczej spokojny i zadowolony. Wejrzenie i ruchy miały wyraz zamyślenia, co dodawało mu powagi i powolności. We wsi uważano go za odmiennego człowieka od innych, ale uczciwego i spokojnego. Ludzie próbowali go swatać, ale nie chciał. Gdy raz kuma Awdocia zapytała, czemu nie chce się żenić, odpowiedział, że niebo jest mu chata, a rzeka żoną. Na świętego Piotra i Pawła ukończył 42 lata. Tak jak zawsze, wypłynął rano i nagle usłyszał kobiecy krzyk o pomoc. Zawrócił więc i zobaczył jakąś błękitną rzecz na wodzie i kobietę na brzegu. Byłą ona szczupła, zgrabna, miała czarne, kręcone włosy. Płakała i błagał o pomoc. Rybak uśmiechnął się - może śmieszył go hałas o tak małą rzecz, a może radował widok kobiety. Oddał jej błękitną szmatkę, a ona zaczęła się śmiać. Zdziwiła go tak nagła zmiana nastroju. Wciąż patrzyła mu w twarz i oczy z zalotnością, a on się odwrócił, ale cały czas uśmiechał. Powiedział jej, że zdziwił go ten lament o taki kawałek szmatki, a ona, że to są dziecinne rzeczy, które chciała wypłukać w rzece, a jedna jej odpłynęła. On słuchał jej pilnie, chociaż na nią nie patrzył. Zapytał ją, kim jest. Byłą pokojową u państwa, którzy przyjechali na letni wypoczynek, będzie u nich do jesieni, bo potem chce wrócić do miasta. Myślał, że może oni ją łajają, ale nie - ona by sobie nie dała, bo ojciec służył w kancelarii i ona pochodzi z dobrej rodziny. Chce zmienić miejsce, bo nigdzie nie może długo wytrzymać. Ona zapytała, kim on jest. On odpowiedział, że robakiem, bo nie ma różnicy między człowiekiem a robakiem. Każdego zje ziemia, jak ryba robaka. Zauważyła, ze on smutno gada. Zapytała, czym się zajmuje. On, że łapie ryby. Powiedział nazwę wsi i że jest włościaninem. Ona nigdy nie gadała z włościaninem i zapytała, czemu nie gada on po chłopsku. On powiedział, że umie mówić tak jak ona,
(…)
… wszystko i pobiegła do niego, ale Paweł był z tego niezadowolony. Przebaczył jej, bo już więcej nie będzie u nikogo służyć. Państwo powiedzieli jej, że robi mezalians, bo wychodzi za wyższego od siebie i jest przyzwyczajona do miasta, a nie do chłopów. Powiedziała Pawłowi, że rodzina na pewno się jej za to wyrzeknie. On był zdziwiony, ale stwierdził, że panowie gadaja głupstwa. Lepiej żyć z chłopami niż z łajdakami…
… owiec, koguty piały, a psy szczekały w zawodach ze stukającymi na dole siekierami. Franka wtedy budziła się odgłosem skrzypiących drzwi wchodzącej Marceli. Prosiła ją, by rozpaliła ogień. Zrobiła sobie z niej sługę za szklankę herbaty lub garść mąki albo kawał słoniny. Był też ona powiernica Franki. Tylko jej towarzystwo lubiła ze wszystkich mieszkańców wsi i tylko jej nie nazywała chamką. Zwierzały…
… czorta. Po drugie, gdy zaczął się domyślać, ze cos się dzieje, nadal wychodził z chaty. Ni powinien jej spuszczać z oczu, a pilnowac i napominać. Zaczął dużo mówić, co aż odebrało mowę Awdocii. Kazał mu połozyć się spać, została u niego na noc. Zmówili pacierz, Paweł zawsze kończył go: „Boże bądź miłościw mnie grzesznemu”, a teraz: „… jej grzesznej”. Rano gdy Awdocia się obudziła, zobaczyła Pawła…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)