APZ, wykład 1
Jednym z powodów stojących za decyzją, żeby Artykuły Federacji zastąpić Konstytucją była chęć wzmocnienia pozycji USA, ale mimo to, twórcy nowego państwa nie zakładali, że USA będą prowadzić aktywną politykę zagraniczną - wręcz przeciwnie. Myśleli, że USA będą na marginesie i będą przykładem na świecie. Do prowadzenia polityki zagranicznej powołano początkowo tak zwany urząd sekretarza spraw zagranicznych i departament spraw zagranicznych. W 1789r. Kongres uchwalił (nie wiem co bo nie słychać :( ) Ale ponieważ nie przewidywano, że USA będą pełnić jakąś aktywną rolę szybko się okazało, że nowy urząd ma za mało pracy i to był powód na przemianowanie departament spraw zagranicznych na departament stanu i w oparciu o ten nowy departament zajmowano się nie tylko całością kwestii zagr ale i wew - wyłączeniem spraw wojskowych i finansowych bo istniały do tego 2 oddzielne departamenty. Dep Stanu publikował dokumenty urzędowe przechowywał Wielką pieczęć państwa i ją aplikował - tam gdzie trzeba było, np. Na dokumentach międzynarodowych. Opiekował się mennicą prowadził spis powszechny. Mimo wszystko dep stanu liczył sekretarza, 3 urzędników i koniec. Roczny budżet to na dziś to jakieś 200 tys $ z czego połowę brał Jefferson - sekretarz stanu. I przez pierwsze ćwierć wieku działalność była tak ograniczona że kopie za 3 lata to cienki tom kartek. Nie przewidywano też żadnej specjalnej działalności dyplomatycznej - zakładano, że USA będzie miało do sześciu placówek zagranicznych, a jak ktoś ma interes to może przysłać swoją delegację. I rzeczywiście w końcu XVIII wieku było tylko 5 przedstawicieli dyplomatycznych, a potem to wzrosło do 31 przedstawicieli, ale to i tak mało. Na czele przedstawicielstwa stał minister - nie ambasador. Kiedy mianowany przez prezydenta minister miał objąć stanowisko przy urzędzie Prus i pojechał do Berlina to strażnicy nie chcieli go wpuścić do państwa - nie chcieli uwierzyć, że istnieje takie państwo jak USA. Więc to pokazuje jak nikła było rola USA w polityce zagranicznej, w świecie.
Ale choć USA nie szukało świata, to świat szukał i znajdował USA. Pierwszym tego przejawem były tak zwane wojny bemberyjskie - Państwa bemberyjskie były to państwa położone na południowym brzegu Morza Śródziemnego - na północnym brzegu afryki czyli Maroko, to były państwa miasta wchodzące w skład Imperium Osmańskiego. A Maroko już w 1778r. Uznało istnienie USA - jako 1. Wszystkie te państwa utrzymywały się z piractwa i okupów. I teraz tak - piraci nie mogli się przeciwstawić FR lub GB. Te mogłyby piratów zniszczyć i tyle, ale zamiast tego woleli tym piratom dawać okupy, żeby Ci istnieli i zwalczali konkurencję - statki handlowe państw, które nie miały mocnej floty - np. Szwecja, Holandii a potem też USA. Dopóki USA nie było to kolonie były pod ochroną GB, a po niepodległości już nie było ochrony, a USA nie mogli się obronić przed piratami, bo byli za słabi. Mówiono, że gdyby Algieru nie było należałoby go stworzyć - bo on atakował statki USA i utrudniał konkurencję z GB. Oczywiście, że USA starały się w traktacie pokojowym z GB w 1783r. starały się uzyskać opiekę floty wojennej bryt. Nad amerykańskimi statkami handlowymi, ale GB na to nie przystała i miała nadzieję, że te wojny zdławią ekonomicznie nowe państwo.
(…)
…, bo były tam towary wroga czy też nie ma prawa do zatrzymania bo ten tatek jest państwa neutralnego. Najstarszy kodeks morski zwany konsulatem morskim (z 11 wieku, obowiązywał głownie co do państw basenu Morza Śródziemnego) mówił, że jak państwo neutralne przewozi towary (niewojskowe) należące do 2 państwa w wojnie, to statek może być zatrzymany a towar i sam statek skonfiskowany. A statek wojskowy - to nie ma dyskusji, można zatrzymać. Był też w 1787 r. Porozumienie państw północnych, który zaaprobowało USA. To stanowiło, że statki państw neutralnych cieszą się wolnością niezależnie od tego do kogo należą towary. Towary na wolnych statkach stają się nowe - więc statków nie można zatrzymać bez względu na towar jaki tam jest. To taka reguła wolnych statków - free ships make free goods. Do 20 wieku te koncepcje…
… po zachodniej stronie rzeki Misisisipi należał wtedy do Hiszp. Na większości swego biegu rzeka była po 1 stronie USA a po 2 Hiszp. Oba państwa pozwalały na żeglugę do pewnego momentu. Hiszpania upierała się i miała co do tego pewnie podstawy, żesam koniec rzeki Misisisipi należy do nich - czyli ujście rzeki należało do Hiszpanii. A tą rzeką spływało do Nowego Orleanu zboże i inne towary eksportowe. Ale Nowy Orlean i ujście było we władaniu Hiszpańskim i w 1774r. Hiszpania oświadczyła, że nie zgodzi się na swobodne korzystanie z portu w Nowym Orleanie. Tam były wcześniej amerykańskie składy i tam dostawały się towary - to wszystko w hiszp. porcie. A teraz utrudnienia - dokumenty, zezwolenia, łapówki - o to głównie chodziło. I Hiszpanie z tego czerpali. Toczyły się rozmowy hiszp-USA dot. Porozumienia…
… dotarł do Filadelfii i złożył listy to okazało się, że one nie są zaadresowane do prezydenta tylko do Kongresu i to był poważny błąd. Ale Washington nie chciał konfliktu więc nie robił scen i przyjął go na audiencji - w specyficzny sposób - przyjął go w sali w której wisiał portret Ludwika XVI . Żenet uznał to słusznie za celowe. Przyjęcie listów jest formą uznania państwa. Nie ma 1 formuły jak uznanie…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)