Neurolodzy znaleźli siedlisko wolnej woli w mózgu - donosi "Science". Rodzi się ona gdzieś w fałdach kory ciemieniowej. Ale czy jest naprawdę wolna? To wcale nie jest takie pewne Jednym z atrybutów człowieczeństwa jest wolna wola, dzięki której jesteśmy zdolni samodzielnie i dobrowolnie podejmować decyzje i dokonywać wyborów, także moralnych - między dobrem a złem. Tym właśnie mamy się m.in. różnić od zwierząt, których zachowanie jest z góry zdeterminowane przez zakodowane w nich odruchy. Jak się jednak rodzi w nas wolna wola? To wielka zagadka, zarówno dla filozofów, jak i neurobiologów. Ci ostatni oczywiście szukają wyjaśnienia mechanizmów aktów woli w mózgu. Wierzą, że cała sfera zjawisk świadomości - nasze myśli, uczucia, wrażenia, radości i smutki, poczucie indywidualności - to nic innego jak rezultat aktywności olbrzymiej liczby neuronów, czyli komórek nerwowych mózgu. To tam muszą się rodzić wszelkie działania i ich intencje. Potwierdzają to przypadki osób, które wskutek uszkodzenia mózgu utraciły wolną wolę - np. mają wrażenie, że ich ręce wykonują ruchy, których nie są w stanie świadomie kontrolować. Panie doktorze, co ja powiedziałem? Dziś w "Science" zespół neurobiologów z francuskiego CNRS (odpowiednik polskiego PAN) i szpitala w Lyonie opisuje eksperyment przeprowadzony na siedmiu pacjentach czekających na operację guza mózgu. Zwykle w takich wypadkach neurochirurdzy muszą stymulować różne partie kory mózgowej przed operacją, kiedy pacjent jest tylko miejscowo znieczulony i w pełni świadomy tego, co się z nim dzieje. Robią to po to, żeby podczas przyszłego zabiegu nie uszkodzić jakichś ważnych ośrodków. Francuscy badacze poprosili pacjentów, by przy okazji zgodzili się wziąć udział w doświadczeniu. Interesowała ich głównie kora ruchowa w płacie czołowym, która - jak było wiadomo z wcześniejszych badań - jest kluczowa w inicjowaniu i wykonywaniu działań przez człowieka, a także tylna kora ciemieniowa, w której - jak podejrzewano - powstają wyobrażenia podejmowanych ruchów. Do wybranych miejsc przykładali elektrody i przez kilka sekund drażnili je miliamperowymi prądami. Kiedy pobudzali korę ciemieniową, pacjenci czuli wyraźnie wolę działania - dobrowolnego poruszenia kończynami, ustami. Mówili: "poczułem chęć oblizania ust", "chciałam ruszyć nogą, zacisnąć pięść". Bez naprowadzania przez eksperymentatorów używali takich słów jak "wola", "chęć", "pragnienie". Co ciekawe, kiedy zwiększano natężenie prądu w elektrodach, badanym wydawało się nie tylko, że pragną się poruszyć, ale też, że ich wola się spełniła. Że chcieli poruszyć nogą, ramionami i to zrobili. "Poruszyłem ustami, coś mówiłem, co powiedziałem?" - pytał jeden z nich. Ale głęboko się mylili. W tym czasie - jak sprawdzili naukowcy - nie drgnął ani jeden mięsień ich ciała!
(…)
… przedruchowych ich kory czołowej sprawiało, że naprawdę podnosili palce, przekręcali nadgarstki, łokcie, przedramię, ale nie czuli żadnej woli wykonania tych ruchów. Więcej - byli ich kompletnie nieświadomi. Spóźniona iskra świadomości Naukowcy piszą więc w konkluzji, że nasze subiektywne (i czasem iluzoryczne) poczucie, że się poruszamy, czy mówimy, nie jest rezultatem samego ruchu ciała. Powstaje w innym…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)