Montaigne, Próby - Apologia Rajmunda Sebond, wprowadzenie

Nasza ocena:

5
Pobrań: 273
Wyświetleń: 1344
Komentarze: 0
Notatek.pl

Pobierz ten dokument za darmo

Podgląd dokumentu
Montaigne, Próby - Apologia Rajmunda Sebond, wprowadzenie - strona 1 Montaigne, Próby - Apologia Rajmunda Sebond, wprowadzenie - strona 2 Montaigne, Próby - Apologia Rajmunda Sebond, wprowadzenie - strona 3

Fragment notatki:

Montaigne - Próby
Apologia... - wprowadzenie
Apologia Rajmunda Sebond jest największym traktatem racjonalistycznym we Francji w XVI wieku, a może nawet najważniejszym traktatem tego rodzaju w ówczesnej Europie. Jest summą racjonalizmu rensansowego, a przy tym, jak wszystko u Montaigne'a, nosi piętno jego osobowości, jego indywidualnej myśli, jest owocem jego własnych przemyśleń. Umieszczona w samym środku Prób, Apologia nie stanowi jakiejś wyodrębnionej całości, bez związku z wyrażoną w nich myślą autora. Przeciwnie, skupia w sobie i wiąże w całość rozproszone tam jego myśli nadając im przez to właściwego znaczenia i bardzo często je pogłębiając Jest więc jakby kluczem do zrozumienia sensu zawartej w Próbach filozofii. Stanowi też jaskrawe zaprzeczenie oświadczeń Montaigne'a zawartych w przedmowie do Prób, w których stara się przedstawić to dzieło jako czysto autobiograficzne i nie posiadające żadnego głębszego filozoficznego znaczenia. Apologia jest wykładem jego filozofii teoretycznej, ściślej jego sceptycyzmu opartego na krytyce pojęć filozoficznych i teologicznych. Gatunkowo nie różni się od innych części dzieła. Odnajdujemy w niej ten sam sposób pisania jak w innych esejach, różni się od nich tylko rozmiarami. Tak samo więc jak i tam brak w niej ścisłej kompozycji. Autor przedstawia swe myśli, tak jak mu przechodzą przez umysł, nie nadając im wyraźnej konstrukcji. Apologia może być więc traktowana albo jako jeden nie kończący się esej, albo jako cały ich ciąg. Mimo swobody konstrukcyjnej można w niej rozróżnić pewne części, pewne grupy myśli, ześrodkowane około tego samego tematu. W tych ramach autor zachowuje jednak wielką swobodę, pozwala sobie na liczne dygresje, powraca w dalszych częściach do tematu już omówionego w częściach wcześniejszych. Taki sposób pisania utrudnia niewątpliwie śledzenie jego myśli i zrozumienie sensu tego długiego traktatu. W tym wypadku jest może to jednak zamierzone. Autorowi nie zależy, by myśl jego była łatwo dostępna i całkiem jasna. Ze względu na jej niezwykłą śmiałość każe się jej często tylko domyślać, a nawet jej zaprzecza, co stwarza pewną aury; dwuznaczności, która ten traktat otacza. Źródłem jej są ponawiane w traktacie oświadczenia konformistyczne, w których zapewnia o swej religijnej prawowierności; przede wszystkim zaś mylący jest cel traktatu, jaki przedstawia na początku, a ściślej mówiąc cały sens jego rozumowania. Traktat ma służyć apologii myśli zawartej w dziele teologicznym Rajmunda Sebond, w którym usiłował on dowieść wszystkich prawd religii chrześcijańskiej w oparciu jedynie o przesłanki rozumowe i o doświadczenie, z całkowitym pominięciem Pisma Świętego. Metoda, jaką posługuje się Sebond, jest więc ściśle racjonalistyczna i doświadczalna, czyli taka sama, jaką posługuje się Montaigne. Ale tutaj kończy się podobieństwo między nimi. W oparciu o tę metodę Montaigne dochodzi w swym traktacie do wyników zupełnie różnych od tych, których próbował dowieść Sebond. Mimo to jednak Montaigne chce swym rozumowaniom nadać cel apologetyczny, i to w pierwszym rzędzie w stosunku do samego Sebonda. Robi to jednak w sposób podstępny: jego wykład sceptycyzmu, który wyraża jego własną filozofię, przedstawia jako krytykę rozumu w celu wytrącenia broni z ręki racjonalistom, ośmielającym się przy pomocy rozumu atakować Sebonda i jego dowody. Zbieżność tych dwóch celów jest czysto pozorna, ale może wydawać się prawdopodobna, dzięki samej istocie sceptycyzmu, który rzeczywiście osłabia w pewnym sensie rozum, wykazując jego ograniczenia i jego słabość. Nie oznacza to jednak wyrzeczenia się rozumu na rzecz wiary, jak to oświadcza we wstępie Montaigne. Taki fideizm nie jest zupełnie jego zamiarem, ani też sceptycyzm w swej istocie nie jest fideizmem. Krytyka rozumu, jaką Montaigne przeprowadza, nie oznacza odrzucenia rozumu jako środka poznania — byłoby to największym absurdem, a zwłaszcza stałoby w sprzeczności z całą myślą Montaigne'a zawartą w

(…)

…, uważa za absurdalne i świętokradzkie. Za najbardziej absurdalne spośród nich uważa wyobrażenie nadające mu postać ludzką. Te antropomorfistyczne wyobrażenia Boga były przyjęte przez wiele religii. Przypisuje je też religii chrześcijańskiej: widzi ich wyraz najpierw w kulcie świętych, a potem w kulcie Chrystusa jako wcielonego Boga. Kult świętych sprowadza do pogańskiego politeizmu, widząc…
…, nakreślony przez Giordana Bruno. Montaigne też uważa za wielce prawdopodobne istnienie wielości światów, gdzie rządzą prawa natury odmienne od tych, które widzimy w naszym świecie. Przy tej sposobności kreśli obraz zmienności i różnorodności świata, na którym żyjemy: dopuszcza istnienie form przejściowych między naturą ludzką a zwierzęcą oraz istnienie ludzi tak odmiennych od nas samych, że zarówno…
… do krytyki religii, jaka będzie stanowiła główną treść Apologii. Wśród tych wstępnych rozważań o nadprzyrodzonym charakterze religii znalazł się ciekawy fragment o ateizmie. Zawiera on krytykę tych ateistów, którzy pod wpływem choroby i lęku przed śmiercią wyrzeka ją się swoich racjonalistycznych pojęć, przez które wznieśli się ponad pojęcia pospolite i powracają do pierwotnych wierzeń religijnych…
… się ze słabością umysłu, podczas gdy ateizm jest przywilejem umysłów silnych.
Naturalistyczna część Apologii, która następuje po tych wstępnych rozważaniach, zmierza do sprowadzenia człowieka do rzędu innych stworzeń natury, wśród których istnieją różne stopnie doskonałości, ale które mieszczą się wszystkie w ramach porządku natury. Pretekstem do tych usiłowań poniżenia człowieka jest rzekoma chęć upokorzenia…
… przeczyli wprost możliwości dojścia do prawdy. Trzecia szkoła to dogmatycy, do których należeli najświetniejsi uczeni i filozofowie, jak Platon, Arystoteles, Epikur i stoicy. Głosili oni wprawdzie pewne prawdy i stworzyli nauki, ale przy dokładniejszym badaniu ich osiągnięć, a zwłaszcza sprzeczności, jakie między nimi istniały, trzeba dojść do wniosku, że również ich wiedza była czysto hipotetyczna…
… Apologii, posługując się tam słowami zapożyczonymi od Plutarcha. Nie jest to jednak Bóg w znaczeniu religijnym, gdyż takiego Boga w ogóle nie uznaje. Swe własne przekonania na ten temat zdradza powołując się na Pitagorasa: „Pitagoras bardziej przybliżył się do prawdy, mniemając, że poznanie tej pierwszej przyczyny i bytu bytów powinno pozostać nieokreślone, niewyrażone; że jest to tylko największy wysiłek…
... zobacz całą notatkę



Komentarze użytkowników (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz