KALINA Rosła kalina z liściem szerokiem,
Nad modrym w gaju rosła potokiem,
Drobny deszcz piła, rosę zbierała,
W majowym słońcu liście kąpała,
W lipcu korale miała czerwone,
W cienkie z gałązek włosy wplecione.
Tak się stroiła jak dziewczę młode
I jak w lusterko patrzyła w wodę.
Wiatr co dnia czesał jej długie włosy,
A oczy myła kroplami rosy.
U tej krynicy, u tej kaliny
Jasio fujarki kręcił z wierzbiny
I grywał sobie długo, żałośnie,
Gdzie nad krynicą kalina rośnie,
I śpiewał sobie: dana! oj dana!
A głos po rosie leciał co rana.
Kalina liście zielone miała
I jak dziewczyna w gaju czekała,
A gdy jesienią w skrzynkę zieloną
Pod czarny krzyżyk Jasia złożono,
Biedna kalina znać go kochała,
Bo wszystkie swoje liście rozwiała,
Żywe korale rzuciła w wodę.
Z żalu straciła swoją urodę
ŚPIEW NA CZEŚĆ 25 LUTEGO 1861 R. W WARSZAWIE Dojrzewa owoc łez,
Już bliski bólów kres,
Jęków i łkań!
Zdziwiony słucha wróg,
Znad grobu woła Bóg:
Łazarzu, wstań!
Pochwalne hymny nuć,
Spowicia grobów zrzuć,
Świadectwo złóż,
Że jest na niebie Pan,
Że wielki ból Mu znan,
Żeś wezwań już.
Patrz, jaki wkoło dziw,
Żeś westchnął, żeś już żyw,
Łazarzu mój!
Toż jam obiecał ci,
Że przejdą bólów dni,
Ze śmiercią bój.
Mówiłem do twych usz
Harf brzękiem, grzmotem burz:
Tak mówi Pan,
Co bólom stawia kres,
Co liczy krople łez
I ilość ran.
Powstałeś, jakoś padł,
I wróg przed tobą zbladł,
I dał ci cześć;
Święty go przejął srom,
Skłonił się twoim łzom,
Ócz nie śmiał wznieść.
Wstydził się swoich strzał,
Boś z nagą piersią wstał,
A miecz twój: jęk.
I tak się spełnił cud,
I stopniał lodów lud,
W łez morze zmiękł.
Bezbożnych z dala rzesz,
Mówiłem: wierz! o wierz!
Jam stworzył świat,
Jam ci odebrał dech,
Proch na cię miótł i śmiech
W żałobie lat.
Byś poznał, ludu, szloch,
Byś poznał, żeś jest proch,
Proch, cień i nic.
Tak pychy twojej róg
Ukrócił w grobach Bóg,
Twych butność lic.
(…)
…
Pił z czystych źródeł jej,
W jej patrzał zdrój!
I cały grobu wiek
Tyś krzyża mego strzegł,
Łazarzu mój!
To dziś już grobów dość.
Skruszona wrogów złość,
Coć gniotła krtań;
Spowicia grobów złóż,
Łzom twoim koniec już!
Łazarzu, wstań!
JAN KOCHANOWSKI
Łaskawe życia naszego szafarki,
Ciągną nić złotą pracowite Parki,
Na wrzecioneczkach żywo namotają,
Dni nasze w złote kłębki nawijają.
A gdy już przędzy…
… "kochajmy się" rad zawsze wspominać,
I umieć sobie z Bogiem i szablą poczynać.
Toć wszystko - więcej człowiek uczynić nie może,
Tępy ma wzrok, by odgadł dziwne sądy boże.
Więc się cieszmy nadzieją, chwytajmy sny złote,
Że nam naszą poczciwość i ojcowską cnotę
Nagrodzą - choćby płoche te sny były,
Praw-li, komu się one na świecie przyśniły.
Pójdź, gościu, w moje progi, otwarte ci wrota,
Wita cię stara…
… zawiewa, W dali szumią drzewa Nad białe zagony Podlatują wrony Gdzie wierzby, gdzie chata Drzwi stare skrzypnęły Skrzypnęły, stanęły I chłopak wylała Rozpięta koszula Po piersiach wiatr hula Twarz zdrowa, choć dymna, Znać chłopskie to dziecię Nie dmucha on w lecie, Nie chucha od zimna A oczy jak ciarki, A ręce jak raki Na wrogów to karki Wylągł się on taki I czegóż, i za czym Śle okiem prostaczym I kędyż wejrzenie wciąż ciska? Tam dalej, za krzyżem, Nad starym żołnierzem Ostrzony się bagnet połyska. Tam dalej muzyka Marsz dzielny wygrywa, Aż duszę porywa, Aż serce przenika. I przeszli, zniknęli, Śnieg gęsty poprószył, Choć przeszli, minęli. Chłopak się nie ruszył. Na fSMie mu siadła Chęć bójki zawzięta, Po twarzy mu spadła Kropelka zziębnięta. Czy mróz ją wygonił Wędrować po świecie? Czy z biedy łzy ronił…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)