Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni

Nasza ocena:

3
Pobrań: 2191
Wyświetleń: 2660
Komentarze: 0
Notatek.pl

Pobierz ten dokument za darmo

Podgląd dokumentu
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni - strona 1 Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni - strona 2 Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni - strona 3

Fragment notatki:


Stanisław Ignacy Witkiewicz, Pożegnanie jesieni Poświęcone Zofii i Tadeuszowi Żeleńskim
Przedmowa. Napisał drugą, bo w pierwszej powiedział, że stworzy powieść metafizyczną, a mu nie wyszło. Tłumaczy, że to nie pornografia, tylko nazywanie rzeczy po imieniu (wzorem Francuzów, np. Mirbeau, Paul Adama, Margueritte'a i innych, także polskich pisarzy, np. zdanie Boya z „Panny de Maupin” - „rżną się jak dzikie osły”). Nie jest ekspertem od kwestii społecznych czy religijnych i być nie chce. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest niezamierzone ;)). Jest to jego druga powieść (pierwsza z 1910 - 1911 r., „622 upadki Bunda, czyli Demoniczna kobieta” nie została dopuszczona do druku), ale generalnie nie uważa powieści jako gatunku za sztukę. I chce słowo „tryumf” pisać tak, a nie jako „triumf”. „Zdaje się, że to wszystko”
Rozdz. I. HELA BERTZ
Atanazy Bazakbal, 28-letni aplikant adwokacki, biedny i szalenie przystojny młodzieniec, szedł do Heli Bertz, pięknej i posażnej Żydówki, by z nią zdradzić swoją narzeczoną Zosię Osłabędzką, bo ją... za bardzo kochał. Szedł i szalony wstręt do płci wstrząsał nim całym. Metafizyczna potworność erotyzmu (ciała, dusze i ubrania to tylko dopełnienie samoistnie żyjących organów płciowych) drażniła go. Mężczyźni mogą zdradzać, bo nie wkładają w to uczucia. A tak w ogóle, to trzeba brnąć w głąb sprzeczności, jakim jest życie. Atanazy musiał zdradzić Zosię, bo przecież nie można chyba kochać bez powodu, bez zastrzeżeń, nawet bez wiary w tę miłość...? Wpadł do buduaru Heli, wywalił z niego księcia Jakuba Prepudrecha, który się właśnie całował namiętnie z gospodynią, ona popatrzyła na niego ze „ślepym pożądaniem”, a jego „żądza wypełniała po brzegi” i wtedy pomyślał, że właśnie dlatego kocha Zosię, bo ona nie jest zdolna do takiej bezwstydnej namiętności. No i całe podniecenie szlak trafił. Więc zaczął mówić o Prouście i Valerym, zeszło na to, że młodzian jest zaręczony z miłości. „Kocham. Nienawidzę tego słowa, ale tak jest.” Na małżeństwo dla pieniędzy jest za ambitny, więc kasa Zosi jest dla niego przeszkodą, a nie zachętą dla małżeństwa. Nie może wytrzymać samego faktu takiego totalnego zakochania, a nie tego, że pożąda narzeczonej (bo np. panna Hela podoba mu się dużo bardziej niż Zosia, więc to nie o seks tu chodzi). W ramach antidotum chciał zgwałcić Helę, mimo że była dziewicą, ale kiedy się na to zgodziła, to on zbaraniał, całował ją tylko straszliwie. W tej chwili od gwałtu istotniejsze było poddanie się męczarni nienasycenia. Przedwczesny wytrysk zmarnował wszystko. Hela go wyśmiała. Atanazy stracił dla niej urok, ale przynajmniej odkryła jedną prawdę o sobie - „kocham się w sobie, w tym czymś, co we mnie dla mnie samej jest tajemnicą”. Po wyjściu niedoszłego kochanka, Hela robi „swój przegląd” - „jestem nieszczęsnym, śmiertelnie znudzonym, żydowskim niczym, nędzarką miłości, żebraczką uczuć. Chcę się zabić z samej nędzy duchowej.” A z drugiej strony bardzo chce żyć i mieć pogrzeb katolicki. Dlatego oświadcza służącej Józi, że się ochrzci, by zbawić duszę. I cały dom ma zrobić to samo, inaczej się zabije. Poszła się kąpać, do łazienki wlazł książę Kuba (zdążył już wyzwać konkurenta na pojedynek), bo mu służąca przekablowała, że panna Hela dziś w nocy odda mu swoje dziewictwo, a potem się z nim zaręczy (jeśli nie może mieć nad sobą absolutnego pana, bo się żaden nie nadaje, to przynajmniej będzie mieć absolutnego służącego). Po upojnym łóżkowym popołudniu Helę przestał męczyć proble

(…)

… pięknie nie może, należy przynajmniej pięknie skończyć”. Popija, kokainuje się, podziwia krajobrazy - przedśmiertne majaczenia przerywa mu niedźwiedzica z małymi. Żeby uniknąć rozszarpania przez zwierzę, rzuca jej w nos trochę narkotyku. Patrząc, jak tarza się w kokainowym upojeniu, czuje wstręt do Tazia-kokainisty. Postanawia żyć i wraca w stronę Polski. Po drodze wpada - jak mu się zdaje - na genialny…
… „stany macierzyńskiego podniecenia” wyciągały na światło dzienne uśpiony dotąd erotyzm. Zakochiwała się biedaczka na dobre. A gnijący w łóżku bezczynnie Tazio, może pod wpływem otarcia się o bezsensowną śmierć (ale kto go tam wie?) czuł, że jego wola, dotąd ukierunkowana na walkę z metafizyczna potwornością pospolitości, zawodzi go. „Bezgłośnie [...] najtęższe wartości stawały dęba nad próżnią i spadały…
… małżeństwa”. W tym samym czasie Adam Bertz kombinował jak się załapać do partii socjalistów-chłopomanów, by zyskać na rewolucji. Po kolacji Łohoyski poczęstował Tazia kokainą i zaczął się do niego łasić. Ten zwiał przed nim do pokoju Heli, a tam ona już czekała... wciągnęła go do łóżka, twierdząc, że trzeba zetrzeć przez siłę „sentymentalne, gąskowate migdalenia się” do Zosi. Sama Hela…
… zabija Szweda, kobiety podziwiają jego „zwierzęcy magnetyzm” z tamtej chwili, a książę cieszy się, że tanim kosztem pozbył się rywala i to jeszcze nie swoimi rękami. Tazio przeżył „prawdziwe tektoniczne przesunięcia psychiki”. Po powrocie do domu Hela dziękuje mu, że z jej powodów zabił Erika - wszyscy zdumieni. Oświadcza towarzystwu, że dzień ten jest punktem zwrotnym w jej życiu. Zosia wymogła…
... zobacz całą notatkę



Komentarze użytkowników (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz