Józef Korzeniowski - Kollokacja

Nasza ocena:

5
Pobrań: 938
Wyświetleń: 2653
Komentarze: 0
Notatek.pl

Pobierz ten dokument za darmo

Podgląd dokumentu
Józef Korzeniowski - Kollokacja - strona 1 Józef Korzeniowski - Kollokacja - strona 2 Józef Korzeniowski - Kollokacja - strona 3

Fragment notatki:


Józef Korzeniowski - Kollokacja „Każdy rzemieślnik i cieśla, który noc jako dzień trawi i który sygnety ryt rzeże,
a ustawiczność jego czyni rozmaite malowanie,
serce swoje na podobieństwo malowania wyda” I . Zwykle powieści tkliwe zaczynają się od słów „Było to w roku 1838” albo „podczas jednego pięknego poranku w maju” itp. Tymczasem narrator chce zacząć od czegoś innego - od błota. Otóż w połowie października na Wołyniu błoto bywa ogromne - tak jak i tym razem. O cztery mile od Starego Konstantynowa w takim też błocie ugrzązł powóz podróżny (kocz), w którym były dwie kobiety - około 18-, 19-nastoletnia panna Kamila i jej brzydka, stara, francuska guwernantka, panna Beldeau, którą Kamila ironicznie nazywała „Belcią”. Wiozła ich dwójka furmanów: Ignacy oraz Maciej, którzy nie potrafili sobie poradzić z przeszkodą błotną. Kamila podziwiała nieodległe Szyszkowice, wieś prezesa Zagartowskiego - ojca panny Kamili. Na prawo od nich rozciągały się Czaplińce, wieś ogromna i licząca dziedziców. Wieś ta stała się rzeczpospolitą kolokacyjną. Gdy tak radzono co robić, nadjechał inny powóz (nietyczanka), z pięknym młodzieńcem w środku - Józefem Starzyckim. Spokojnie poruszał się po błocie, gdyż powóz był lekki. Zaczęła się rozmowa między podróżnymi. Kamila objaśniła Józefowi, że w Szyszkowicach mieszka jej ojciec i właśnie tam się udają. Przy rozmowie oboje oblewali się rumieńcami, zaś Francuzica ciągle narzekała co to za kraj okropny. Okazało się, że jedynym wyjściem ewakuacji koczu jest przeniesienie panien do nietyczanki. Jednak musiał to zrobić sam pan Józef, gdyż Maciej i Ignacy mieli ręce całe z błota. W powozie Józefa był pies - Amor, którego Kamila od razu polubiła. Dowiedziała się także, że Józef jedzie do domu rodzinnego na ślub siostry. Pochodzi on bowiem z Czapliniec, na które wcześniej wszyscy się przy nim głośno uskarżali. Na szczęście kocz udało się wyciągnąć z błota i panny mogły pojechać dalej, w przeciwnym kierunku niż Józef. Choć, jak wskazuje narrator, myśli ich były podobno razem. II. Dom prezesa Zagartowskiego był obszerny, ale nie kompletny - wymagał rozbudowania. Tak samo sam prezes - dla niego nigdy nie było dosyć. Teraz starał się o wykupienie szlachty ze wsi Czaplińce, aby powiększyć swoje dobra. Szyszkowce dostał po ojcu, który był kiedyś urzędnikiem w jednym z najzamożniejszych domów na Podolu. Prezes był zawsze spokojny, opanowany, litościwy. Dla swoich dłużników miłych, ale jak tylko przyszedł termin zapłaty - nieubłagalny. Nie miał dwóch zębów z przodu, co powodowało seplenienie, zwłaszcza przy jego ulubionym frazesie „Jezus Maria!”, od którego często zaczynał zdanie. Od dwunastu lat był wdowcem, żona jego był Ormianką, której piękność odziedziczyła ich córka - Kamila. Prezes był z niej dumny, bardzo w nią inwestował, ale raczej jako w swoją własność niźli w swoją córkę. Ona zaś nierzadko płakała nad złymi postępkami ojca. Mieszkała z nim brzydka Francuzica, panna Beldeau. Jej zaletą była śliczna wymowa francuska, dzięki czemu zdobyła na Wołyniu pokaźną sumkę. Z początku miała plan zaatakowania prezesa, ale szybko zorientowała się, że nie zostanie macochą Kamili, ale skoro praca z nią dostarcza jej niezłych funduszy, to wolała usłużnie współpracować.

(…)

… ją wyratował przed okropnym złem (dzięki niemu nie wpadła do błota, nie przeziębiła się, nie dostała zapalenia płuc, potem suchot, nie umarła, a więc majątek ojca nie przeszedł w obce ręce), przez co ojciec powinien być mu wdzięczny i zaprosić go do Szyszkowic. Prezesowi było to wszystko na rękę, bardzo się cieszył z takiego myślenia swojej córki, nie domyślając się prawdziwego tego powodu. Gdy zajechał…
… kazał założyć oborę. Dziadzio powiedział, że jeśli któraś ze świń przedostanie się na jego szparagi, to ją zabije, a chłopom nogi połamie. Dlatego też prezes specjalnie nasłał chłopów, aby wypuścili świnie na ogród dziadzia. Starzec zaś, ze złości, pobił jednego z chłopów, który udawał omdlenie i że w ogóle prawie jest martwy. Przy tym od razu znaleźli się świadkowie zdarzenia, a nazajutrz rozpoczęto…
… ukazywała ambitnych, obok tradycyjnych kochanków, ludzi ambitnych ogarniętą typową dla XIX wieku gorączką pieniądza i władzy. Wystudiowane do najdrobniejszych szczegółów główne środowisko powieści, „rzeczpospolita kollokacyjna”, uzyskała ujęciu na płaszczyźnie komizmu. To środowisko poczciwych, ale głupich i krótkowzrocznych ludzi ukazane zostało w różnych postaciach komizmu, groteski, satyry
… ich miłości - Anulka i Szloma
Postaci poświadczające słuszność dydaktyczno-moralizatorskich założeń pisarza: Starzyccy, zwłaszcza sobowtór autora - Hipolit. Efekty komizmu.
Komizm bywa podporządkowany celowi satyrycznemu. Cel ten wyraźnie przebija z obrazu sejmiku szlachty czaplineckiej. Ostrze satyry zwraca się przeciw cudzoziemszczyźnie arystokratki. Satyryczne akcenty posiadają wycieczki autora w stronę…
…, w obrazach obyczajowości szlacheckiej czwartego i piątego dziesięciolecia XIX wieku. Dzięki temu Kollokacja spełniać może funkcję literackiego dokumentu epoki. Plastyka postaci szlachty czaplineckiej także zdecydowała o popularności Kollokacji - zaświadczyła bowiem o wysokim poziomie sztuki realistycznego tworzenia Korzeniowskiego. W powieść motto po łacinie. Pochodzi ze Starego Testamentu, z Księgi…
karczmę. Skłonił teraz państwa Pożyczkowskich do sprzedania swojej części w Czaplińcach (nota bene w samym środku wsi) i przyszedł na to spotkanie, aby dopilnować negocjacji i odzyskać swoje długi. Okazało się, że Pożyczkowski jest mu winien 3 tysiące złotych, ale dzięki zwinnemu dialogowi prezesa i Żyda, dług zmniejszył się do 2 tysięcy. Pożyczkowski był z tego tytułu bardzo zadowolony, wciąż powtarzał…
... zobacz całą notatkę



Komentarze użytkowników (0)

Zaloguj się, aby dodać komentarz