A. Bobkowski: Szkice piórkiem , t. I (1940-1941)
Kilka informacji wstępnych z posłowia pióra Romana Zimanda:
Bobkowski pisał dziennik już wcześniej, ale (jak notuje 25 XI 1940 r.) wszystkie zeszyty zostały spalone po wejściu Niemców do Paryża. Aktu zniszczenia kazali dokonać żonie autora znajomi Polacy. Zachowany dziennik obejmuje okres: 26 V 1940-25 VIII 1944 i składa się (wg Zimanda) z czterech, bardzo nierównych części:
1) panika w Paryżu poprzedzająca ewakuację (20 V-12 VI 1940);
2) ewakuacja i pobyt na południu Francji w Carcassonne i Gruissan (12 VI-5 IX 1940);
3) podróż rowerem w towarzystwie warszawsko-paryskiego robotnika, Tadzia, z Carcassonne do Paryża (6 IX-29 IX 1940);
4) pobyt w Paryżu, przerywany dwoma dłuższymi i dwoma krótszymi wypadami na prowincję (3 X 1940-25 VIII 1944).
W tekście dziennika zawarte są dwojakiego rodzaju prognozy: konkretne (najczęściej militarne) oraz ogólne (dotyczące stanu kultury europejskiej i postępów totalitaryzmu). Bobkowskiego uznać można za katastrofistę antymetafizycznego, ceniącego piękno chwili, smak drobiazgu, radość wysiłku fizycznego. Niektóre jego tezy brzmią banalnie: kultury rozpadają się od wewnątrz, nasza zbudowana jest na fałszywych wartościach, “państwochwalstwo”, skłonność do akceptacji byle czego, ideologie “jedyne i prawdziwe”, heglizm, rosyjsko-napoleońska obsesja autora. W prognozach militarnych Bobkowski świadomie bawi się w Rzeckiego. Przed oddaniem do druku autor wprowadzał pewne poprawki: zamiana nazwy Kozia Górka na Katyń, wprowadzenie określeń obcych polszczyźnie ówczesnej: helikopter i kultura masowa.
W Szkicach piórkiem niewiele jest wspomnień z Polski (wśród nich dwie anegdoty), jednak zarysowuje się obraz fascynującej rodziny, nietuzinkowego wychowania, atmosfery tolerancji i wysokiej kultury. Dziennikiem rządzi filozoficzne “teraz”, a poetyka jest programowo, manifestacyjnie cywilna i antyheroiczna (Bobkowski nie wspomina o swojej współpracy z francuskim Ruchem Oporu ani o tym, że uratował kilkunastu Żydów). Szkice... nie są dziełem zawodowego pisarza, ale ich autor był człowiekiem oczytanym i stale czytającym. To dziennik intymny. Początkowo Bobkowski chciał go zatytułować Wojna i Spokój (pomysł z 1942 r.) albo La Douce France (1945).
Autor posługuje się efektem kontrastu, często przeskakując z jednej opowieści w drugą, z jednego miejsca w inne. Trzy cechy jego pisarstwa to:
1) umiejętność konstruowania opowieści (krótkie anegdoty, short stories , opowiadanie “całą gębą”);
2) dowcip - autor wyczulony był na komiczne aspekty rzeczywistości, swobodnie poruszał się po europejskim dziedzictwie kulturowym, niechętnie odnosił się do wzniosłości; dowcipem słonym posłużył się tylko raz i to po francusku;
(…)
…. Spacer, czytanie, pływanie, drzemka. Lektura (to zacytuję, bo aż miło...): “Cezar jest okropny (...) koloryzuje niesłychanie. Takie pomysły jak z Disneya. (...) Czytam to z nienawiścią. Jego łacina jest mi tak samo wstrętna jak niemiecki z Mein Kampf Hitlera. Te książki mają coś pokrewnego. I jeden, i drugi zbawiają podbojem. Ta sama jest w nich obłuda, to samo kłamstwo i buta.” Już Cezar pisał…
… stolik, malutki, taras. Rozmowa o tym, że w mieście nie wolno chodzić w szortach. To niemoralne! AB wraca do Tadzia, idą do kawiarni na lemoniadę. Obok “siedziała jakaś starsza pani, brzydka jak pekińczyk i zupełnie niemożliwie wymalowana. Cynober, sjena palona, karmin, błękit wokoło oczu - truskawki w oczodołach (?)”. i z obserwacji uperfumowanych spacerowiczek: “Właściwie do kobiet należałoby…
… lat był bezrobotnym, bo jest z zawodu wiertaczem pereł... To jego zawód, co ma się uczyć innego? Teraz staruszka go goni.
28 IX
Rano słońce! kordialne pożegnania. A koło południa znów mżawka. Chronią się w wozowni u jakiejś niesympatycznej staruchy; pilnuje ich i pogania. Tekst Tadzia do niej: “No i co się tak patrzysz, ty cytryno - nic ci nie podjedziem z tej twojej parszywej hacjendy. A stukaj, Jagusiu, laską…
…. Dwie sałatki, barszcz z uszkami, kalafior z kartoflami, makaron z sosem pomidorowym, sałatka tutti-frutti, budyń, legumina z makiem, bakalie, wino. Tęskno za swoimi. I jeszcze chyba nie ostatnia to wigilia poza domem. 25 XII
AB czyta Balzaca. Jedzą co się da. Święto brzucha.
26 XII
Trzecia rocznica ich ślubu. Rano prefektura, sprawy urzędowe. Obok, na ławce czeka para żebraków. Ona karmi jego chlebem…
... zobacz całą notatkę
Komentarze użytkowników (0)